Ojciec Klimuszko uważał, że najbardziej skuteczne w działaniu są zioła rosnące dziko, a nie z plantacji.
Ojciec Klimuszko jako prekursor powrotu do natury„Szukajmy kontaktu z żywą przyrodą, a znajdziemy w niej radość życia, jej tchnienie przynosi nam energię i tężyznę naszemu ciału.
Ojciec Czesław Andrzej Klimuszko otoczony był legendą już za życia. Dla wielu był wielkim naśladowcą św. Franciszka z Asyżu w swej niezwykle bliskiej relacji i serdecznym współczuciu dla chorych i potrzebujących. Cieszył się powszechnym uznaniem jako genialny zielarz, fitoterapeuta i duszpasterz w całości oddany służbie innym. Ponadto sławę w kraju i za granicą zyskał jako jasnowidz.
Napisał książki: „Parapsychologia w moim życiu”, „Moje widzenie świata”, „Szukajmy szczęścia w przyrodzie” oraz „Wróćmy do ziół”.
Ojciec Klimuszko mocno w nich podkreślał, że tragizm współczesnej cywilizacji i rozliczne problemy zdrowotne ludzi są następstwem odejścia od natury i łamania praw przyrody. „Nasz dalsze istnienie zagrożone jest przez współczesną cywilizację. Jest ona bowiem najwyższą spośród wszystkich kultur i cywilizacji, jakie istniały w dziejach ludzkości, ale zarazem najsłabsza i najgroźniejszą. Opiera się na chwiejnych, pełnych sprzeczności podstawach… Nasza cywilizacja jest nie tylko zbyt krucha, lecz wręcz ludobójcza”. Klimuszko polecał uzdrawiające działanie środowiska leśnego. Niezwykła zdolność wyczuwania subtelnej„mowy” roślin umożliwiła mu postawienie tezy, niepodważonej przez uczonych, a potwierdzanej przez botaników i lekarzy, że każdy gatunek drzew i krzewów inaczej oddziałuje na człowieka. Dobroczynny, według niego, wpływ mają drzewa iglaste: modrzew, sosna, świerk, jodła, jałowiec, cis. Pozytywnie działające liściaste to: brzoza, lipa, dąb, kasztan klon, morwa, akacja; niekorzystny: berberys, osika, topola, olcha, dziki bez. Inne są obojętne dla człowieka. Szczególną sympatią Klimuszko darzył lipę, brzozę, kasztan, klon, akację
Nie negując osiągnięć nowoczesnej medycyny, franciszkanin – zielarz udowadniał przewagę leków ziołowych nad produkowanymi przemysłowo. Swą przygodę z ziołami zaczął już jako 11-latek. Wtedy to, instynktownie dobierając odpowiednie zioła, wyleczył swoją koleżankę z drobnej dolegliwości. Po pierwszym swym medycznym sukcesie zaczął przyglądać się kwiatom i ziołom. Nie umiał ich nazwać, ale wyraźnie czuł, że jedne są przyjemne, inne zaś odpychające. Tak opisał początki swej przygody z zielarstwem w autobiograficznej książce pt. „Moje widzenie świata”: „Zachęcony tym namacalnym sukcesem leczniczym, zacząłem się przypatrywać bliżej kwiatom i ziołom rosnącym na polach i łąkach. Wiedziony jakimś niepojętym instynktem, czy wyczuciem, zacząłem wyraźnie odczuwać właściwości lecznicze i trujące napotkanych ziół. Od jednych roślin odczuwałem idące ku mnie prądy kojące, błogie, przyjemne, jakby pieszczące, od innych natomiast – jakieś drażniące, niemiłe, szarpiące organizm i nawet gaszące dobry nastrój psychiczny. Odkryciem byłem mocno zaskoczony. Przypadki te skierowały całą moją myśl ku żywej przyrodzie, szczególnie ku światu roślin i drzew. Ten zew i dynamizm przyrody żywej obudził w mojej jaźni nieprzepartą miłość i wieczystą przyjaźń z przyrodą. Byłem oddany całym moim uczuciem i myślą przyrodzie. Ona z kolei odkrywała przede mną swoje tajemnice i wciągała w swe bogate królestwo.
Wpatrywałem się godzinami w rozkwita Wpatrywałem się godzinami w rozkwitający pączek, który w moich oczach powoli rozwijał się w pełny kwiat. Wsłuchiwałem się w ciche tętno krążących soków wspaniałych drzew naszego kraju. W głębokim skupieniu odczuwałem niekiedy wibrujące prądy działające jakoś dobrze, regenerująco, kojąco od takich drzew jak: sosna, świerk, modrzew, lipa, brzoza, głóg. I na odwrót odczuwałem zimne, drażniące prądy, nawet jakby przygnębiające od osiki, olszyny, topoli, berberysu”. Dopiero kilka lat później, już podczas nauki w gimnazjum w Grodnie, natrafił napodręcznik zielarski, w którym znalazł potwierdzenie swoich przeczuć, a mianowicie, że rośliny, które promieniowały błogością, okazały się lecznicze, te zaś, z których emanowała nieprzyjemna energia, były trujące. Doświadczenia z ziołolecznictwem O. Klimuszko podsumował w następujących słowach: „Swoje wiadomości o potężnej mocy leczniczej ziół ugruntowałem na wieloletnich doświadczeniach i długich studiach. Przez 25 lat badałem i poznawałem drogą doświadczalną działanie ziół, owoców i roślin wyższych gatunków. Stosowałem je w praktyce w przypadkach beznadziejnych stanów chorobowych, kiedy lekarze opuścili ręce bezradnie. Stosowałem je najczęściej z pozytywnym skutkiem”. „Nie jestem ani uzdrawiaczem, ani cudotwórcą, ani nieomylnym. Chciałbym tylko przynajmniej odrobinę mojej zdobytej wiedzy i doświadczenia przekazać ludziom oraz przedstawić to ogromne bogactwo, jakie nam daje żywa przyroda dla ludzkiego zdrowia”.Książka, w której zawarł całą swoją wiedzę na temat leczenia ziołami, a mianowicie„Wróćmy do ziół leczniczych” zajmuje znaczące miejsce w dorobku współczesnej medycyny.
Ojciec Klimuszko uważał, że najbardziej skuteczne w działaniu są zioła rosnące dziko, a nie z plantacji. Zalecał stosowanie ziół tylko w wieloskładnikowych mieszankach, twierdził, że picie herbatek z jednego zioła nie ma żadnego lub większego działania leczniczego, a przy długotrwałym stosowaniu może zaszkodzić, zamiast pomóc. Mieszanki w receptach O. Klimuszko zawierają 5, 7, 9 lub 11 ziół. Położył nacisk na sposób przyrządzania wywarów z ziół polecanych na różne schorzenia. Zaleca on, aby nie gotować ziół. Nawet krótkotrwałe gotowanie według niego powoduje utratę cennych składników. Wymienił też wskazówki na temat wodolecznictwa, kąpieli, nacierania się ziołami, gimnastyki, muzyki. W sumie książka zawierała 151 przepisów na mieszanki ziołowe, które miały nieść pomocą w niemal 130 chorobach. Farmaceuta, doktor EdwardWawrzyniak, który pomagał mu w napisaniu książki „Wróćmy do ziół”, uważał, że na geniusz Klimuszki składały się trzy czynniki: gruntowna znajomość ziół, paranormalne zdolności wyczuwania działania każdej rośliny oraz wieloletnie doświadczenie. Klimuszko oddał całe swoje życie studiowaniu bogactw natury, pomocy chorym w Polsce i za granicą. Jego wiedza, a głównie instynkt i nadprzyrodzone wręcz właściwości w doborze komponentów, z których przyrządzał przepisy i mieszanki ziołowe, zasługują na najwyższy podziw i uznanie.
Zmarł 25 sierpnia 1980 roku w wieku 75 lat. W pogrzebie uczestniczyły tysiące ludzi.
Źródło: Janusz Przeciński Główna Biblioteka Lekarska w Warszawie Oddział w ElbląguPiśmiennictwo: Kamiński K.: O. Andrzej Czesław Klimuszko. Franciszkanin z Elbląga, Warszawa 2004 Klimuszko A. Cz.: Moje widzenie świata, Warszawa 1992 Klimuszko A. Cz.: Wróćmy do ziół leczniczych, Warszawa 1997.